czwartek, 31 października 2013

Do zobaczenia, Iracki Kurdystanie!

Idąc za ciosem dodam jeszcze coś zaległego o Irackim Kurdystanie i do następnej podróży milczę na blogu.

IRACKI KURDYSTAN CZĘŚĆ DRUGA I OSTATNIA

Autobusy

W Kurdystanie są jednak autobusy. Są po prostu rzadkością, ponieważ prawie każdego stać na samochód. Autobusy kursują jednak pomiędzy większymi miastami. Ciężko tylko je znaleźć, bo nie każdy nawet o ich istnieniu wie. Skorzystałam raz z tego dobrodziejstwa komunikacji publicznej. Przejażdżka nim latem to nie lada wyzwanie. Wszystkie autobusy na dworcu były bardzo stare i bez klimatyzacji. W takiej metalowej puszce przy temperaturze na zewnątrz oscylującej koło 40 stopni w cieniu robi się naprawdę gorąco. Doturlaliśmy się w końcu do celu – miasteczka Hormal.


Troskliwe wojsko

Hormal leży w najbardziej wysuniętej na południe części Kurdystanu, graniczącej bezpośrednio z Iranem (widać gołym okiem wioski należące już do irańskiej części Kurdystanu) i z arabską częścią Iraku. Wojsko jest tam zatem bardzo zmobilizowane i wszechobecne.

Po 2 minutach od wyjścia z autobusu zostałam zaczepiona przez żołnierza, zasypującego mnie pytaniami po co ja tu, dlaczego i jak. Wojsko nie opuściło mnie już na krok przez kolejne 3 dni. Zawsze miałam przy sobie co najmniej jednego żołnierza (albo osobę autoryzowaną przez niego) gotowego spełnić każde moje życzenie i cały czas przynoszącego jedzenie, wodę, herbatę… Jednej tylko prośby nie chcieli spełnić – dać mi spokój i pozwolić przejść się gdzieś samej. Załatwili mi natomiast nocleg. Pierwsza noc w pustym, całym dla mnie domu w centrum miasta. Druga noc w pustej, całej dla mnie willi poza miastem u podnóży gór. Przydzielili mi auto z kierowcą mówiącym po angielsku, który obwiózł mnie po pobliskich miasteczkach. Pojechaliśmy do Ahmedau (improwizuję z transkrypcją), gdzie jest duży wodospad i do Biary, pięknej wioski w wyższej partii gór. Pojechaliśmy też do Helebje, gdzie w 1998 roku w konsekwencji ataku gazowego przez Saddama Husseina jednego dnia zmarło 5000 ludzi. Znajduje się tam muzeum upamiętniające ofiary tego okropnego i dnia oraz wielki cmentarz z tysiącami jednakowych nagrobków.

Trzeciego dnia postanowiłam kierować się znów na północ kraju, ponieważ czułam, że czas oddalić się od mojej obstawy wojskowej dla spokoju każdego z nas. Nadopiekuńcza postawa wojska wynikała po części z gościnności, po części z prawdziwego strachu, że coś złego może mi się stać, a po części pewnie też z troski o to, żebym za wiele na własną rękę nie zobaczyła i nie usłyszała. Złapali więc dla mnie stopa i skończyło się moje życie księżniczki.

Daruję sobie teraz opowieści o tym, jak kolejni ludzie okazywali się hojni i gościnni, i jak cały czas było za gorąco.

Na koniec zdjęcie w tradycyjnej kurdyjskiej kiecce.

Miły gospodarz i ja. Kesrok, Kurdystan, Irak.

W tle zdjęcie impreza jednej z partii politycznych. W Kurdystanie byłam bezpośrednio przez wyborami parlamentarnymi. Przedwyborcze tygodnie dla wielu ludzi były po prostu okazją do tańczenia i śpiewania na ulicach. Co wieczór odbywała się gdzieś duża plenerowa impreza, nierzadko z koncertami trwającymi długie godziny.

Do widzenia, Iranie.

O IRANIE PO RAZ OSTATNI

Opublikowanie ostatniego wpisu o Iranie przełożyło mi się trochę w czasie. Nie napiszę jednak wszystkiego, co planowałam napisać, bo nie czuję już tamtejszego klimatu. Kilka zdań ogólnych zatem i to wszystko.

Palenie
Palenie papierosów jest zakazane dla kobiet, legalne dla mężczyzn (w przypadku złapania przez policję kobieta paląca płaci mandat). Legalne dla wszystkich jest palenie fajki wodnej, sziszy. Bywa nawet, że i religijne rodziny palą sziszę – razem kobiety, mężczyźni, starzy, młodzi, a nawet dzieci. Obowiązuje zwyczajowe oraz prawne przymrużenie oka na zawarty w fajce pachnący świeżymi owocami śmiercionośny tytoń, które ktoś mógłby nazwać hipokryzją.

Rzecz o pływaniu w Iranie
Mężczyźni pływają gdzie i kiedy chcą. Mogą nawet w samych gatkach, choć normalnie nie mogą się odkrywać bardziej, niż do długich spodni i koszuli z krótkim rękawem. Kobietom czasem nawet nie wolno pochlapać się w wodzie w pełnym hidżabowym umundurowaniu. Ale jak zawsze w tym kraju bywa, każdą rzecz można robić, powiedzieć, kupić, wypić, trzeba tylko znać odpowiednie do tego miejsce i czas. Kilka razy nie weszłam do wody, bo nie wypadało, kilka razy pływałam w ubraniu, kilka razy w samych gatkach.

Rzeczy, których nie można robić w Iranie, a które się robi:
  • Tańczyć (a są imprezy; poza tym szczególnie w Kurdystanie można zobaczyć ludzi tańczących na ulicach)
  • Słuchać głośnej muzyki (…)
  • Posiadać psa (na wsi jednak każdy ma psa; w miastach psy się chowa i wyprowadza po kryjomu)
  • Przebywać z przedstawicielami płci przeciwnej spoza rodziny (…)
  • Pić alkoholu (wyrabia się go w domu; narodowy trunek to aragh, czyli bardzo mocna wódka; można też łatwo kupić alkohol przez dealerów, zadzwonić i umówić się na miejsce odbioru albo nawet za dodatkową opłatą poprosić o dostawę do domu)
  • Grać w karty, czy w backgammona (tylko w domowym zaciszu)
  • Nie być muzułmaninem (za wyznanie czegoś takiego grozi nawet najwyższa kara…; zakaz nie dotyczy mniejszości chrześcijańskich)

W Iranie na spotkaniach towarzyskich gra się w gry. Najpopularniejsze to:
  • Pantomima (zdecydowanie najpopularniejsza)
  • Ence pence w której ręce (możliwe w parach i wariacjach grupowych; gra umożliwia również solowe popisy „żonglerki” ukrytą w dłoniach kulką)
  • Mafia

Generalne impresje na chłodno
Iran nie jest taki zupełnie z kosmosu wzięty. Rzeczy, o których pisałam na blogu, były z natury rzeczy nietypowe, gdyż nietypowe rzeczy chce się opowiadać. Nietypowe rzeczy opisywać jest sens. Nie będę pisać codziennie na blogu, że poszłam na koncert i zjadłam paczkę herbatników; że spotkałam się ze znajomymi i napiliśmy się piwa; że poszłam do galerii i zdjęcia były ładne; że budynki były zwykłe i nie było żadnego wypadku na ulicy; że usiadłam na ławce w parku i czytałam książkę; że poszłam do kawiarni na espresso i WIFI, a po drodze do domu kupiłam chleb w piekarni na rogu i drobne rozsypały mi się na chodniku.


Na sam koniec trochę zdjęć.

FIN, IRAN

Glon, co to wygląda jak włosy. Fin, Iran.

Fin, Iran.

Fin, Iran.

Wietrzne Fin, Iran.


Kąpiel w ciepłym źródle. Fin, Iran.

Po kąpieli w ciepłym źródle. Fin, Iran.

Gorące źródła. Okolice Fin, Iran.

Bardzo, bardzo gorące źródła, pachnące/śmierdzące jajkiem. Fin, Iran.


MEYBUD, IRAN

Studnia. Meybud, Iran. (Te kominy to część systemu klimatyzacji.)

Komin klimatyzacyjny widziany od środka. Meybud, Iran.

Budynek do przechowywania lodu. Meybud, Iran.

Kwitnące granaty. Meybud, Iran.

Wyrób tradycyjnej ceramiki. Meybud, Iran.

Wyrób tradycyjnej ceramiki. Meybud, Iran.

Meybud, Iran.


Część rodziny, która mnie zakarmiła prawie na śmierć. Chak-Chak, okolice Yazdu, Iran.

Zoroastriańska starożytna świątynia. Płomień ten nie zgasł już od ho ho nie pamiętam ilu, ale wielu lat. Chak-Chak,okolice Yazdu, Iran.

Zoroastriańska starożytna świątynia. Chak-Chak,okolice Yazdu, Iran.

Okolice Yazdu, Iran.

Bardzo stare drzewko, okolice Yazdu, Iran.

 
SHIRAZ

Jeden z licznych ogrodów w tym mieście słynącym właśnie z zieleni oraz zrelaksowanych i leniwych mieszkańców. Shiraz, Iran.

Grobowiec Hafeza. Shiraz, Iran.

Persepolis. Okolice Shirazu, Iran.

Persepolis. Okolice Shirazu, Iran.

Persepolis. Okolice Shirazu, Iran.

Persepolis. Okolice Shirazu, Iran.

Persepolis. Okolice Shirazu, Iran.

I na początku XIX wieku było dużo wandali piszących po murach i niszczących starożytne zabytki architektury. Persepolis. Okolice Shirazu, Iran.

Shiraz, Iran.

Shiraz, Iran.

Dostałam czador do zwiedzania meczetów. Shiraz, Iran.


YAZD
Słynny ze słodyczy i braku wody Yazd, Iran.

Yazd, Iran.

Do wyboru, do koloru. Yazd, Iran.

Tradycyjne wzory na tkaninach. Yazd, Iran.

Kolejny zbiornik na wodę z tradycyjnym systemem klimatyzacji. Yazd, Iran.

Yazd, Iran.

W gąszczu pustych w środku upalnego dnia uliczek. Yazd, Iran.

Yazd, Iran.

Yazd, Iran.

Klimatyzacji ciąg dalszy. Yazd, Iran.


WYSPA HORMOZ
Wyspa Hormoz, Iran.

Wyspa Hormoz, Iran.

Wyspa Hormoz, Iran.

Wyspa Hormoz, Iran.

Wyspa Hormoz, Iran.

Wyspa Hormoz, Iran.

Wyspa Hormoz, Iran.

Wyspa Hormoz, Iran.

Wyspa Hormoz, Iran.

Aloes. Faktycznie wygładza skórę. Wyspa Queshm, Iran.

Moja ekipa i jedyne na wyspie auto. Wyspa Hengam, Iran.

Może od gorąca i wilgoci aparat przestał mi na południowych wyspach działać po kilku dniach. Nie mam więc zdjęć wielkich żółwi wodnych, delfinów, jaszczurek gigantów, lasu rosnącego w morzu, zatoki z wodą białą jak mleko i innych. Zapraszam do wyjazdu do Iranu, a z mojej strony zamykam już w końcu wpisy o tym kraju.

Kambodży część druga