sobota, 21 lipca 2012

Istanbul, Gruzja, eko farma i eko podróże

Kolejka do tureckiego kebaba. Berlin, Niemcy.

Koniec mojego Antep

Ostatni miesiąc wolontariackiego życia w Antep (kwiecień) minął mi pod znakiem lokalnych podroży, beznamiętnych, ale i tez smutnych pożegnań i kłótni z pracownikami organizacji, w tym jakby porzucenie projektu. Weekendowe wypady nad Eufrat. Nocleg w jednodomowej osadzie między Rumkale a Halfeti, mając do dyspozycji całe gospodarstwo (w zestawie nawet pies!).

Teraz jestem w trakcie nowej podroży o innym charakterze, planie wciąż zmieniającym się i szukającym potwierdzenia w rzeczywistości.

İstanbul

Typowy widoczek. Istanbul, Turcja.
Istanbul jest na tyle ogromny, że trudno określić jakiś jego ogólny charakter czy atmosferę. Ma miliony obliczy i ciekawych zakątków. Przecinający go na pół Bosfor daje ujście energii tego miasta-kolosa. Wsiadasz na prom, spoglądasz na horyzont i spowite mglą Wyspy Książęce.


Polonezköy, Istanbul, Turcja.
Polonezköy, Istanbul, Turcja.


Dzielnica Levent znajduje się w europejskiej części miasta. Można dojechać tu metrem, które zatrzymuje się na minus pierwszym pietrze centrum handlowego. Po dotarciu do wyjścia wychodzi się w sterylnie czysty i na wskroś elegancki mikroświat biurowców, przystojnych panów w garniturach i pan przechadzających się po ulicach w odważnie wykrojonych, szykownych sukienkach. Wysokie budynki wokół wybudowane są tak, że nie zobaczysz ze swojej ziemskiej pozycji nic poza tym sztucznym mikrokosmosem. A po przekroczeniu ściany wieżowców wkracza się w typową ulicę mieszkalną. Małe sklepiki, kobiety przed domami w chustach, szalwarach, śmieci w rynsztoku, dzieci grające w piłkę... Najciekawsze, co tam widziałam to Sklep z Ofiarami. Wcześniej widziałam tylko na wsiach, przedmieściach, bazarach miejsca oznaczone napisami ,,tutaj można kupić ofiarę''. A tam był sklep. Normalny, z szyldem. W środku owce i kilku mężczyzn ważących przyszły dar dla boga.

Fener i Balat. Przyjemne do spacerowania, konserwatywne dzielnice z siedzibami muzułmańskich organizacji religijnych. Tutaj na ulicy wiele kobiet okrywa całkowicie swoje ciała czadorami. Jednocześnie znajduje się tu wiele zabytkowych kościołów i siedziba (nie znam odpowiedniego słowa) kościoła prawosławnego w Turcji.

Eko farma

Farma Dedetepe, Küçükkuyu, Turcja.


W luksusowym autobusie ze Stambułu do mojej farmy nad Morzem Egejskim. W tureckim autobusie jak zawsze dużo hałaśliwych rozkosznych dzieci. Z tyłu siedzenia poprzedzającego pasażera umieszczony jest ekran telewizora. Każdy podróżny możne posłuchać muzyki, obejrzeć film, program telewizyjny tudzież, zamiast pofatygować się przekręcić głowę i spojrzeć przez okno, zapis obrazu kamery umieszczonej za szybą. Długodystansowe autobusy w Turcji są tylko luksusowe. Wyboru nie ma. Porzuciłam na chwilę autostop. Bycie samą mnie do tego zmusiło. Ach!

To było moje pierwsze doświadczenie z wwoofingiem (eko farmowym wolontariatem). Spędziłam na farmie koło Küçükkuyu 2 lub 3 tygodnie. Przeszłam w tym czasie kilkukrotne transformacje. Od pełnego zaangażowania w pracę i brak krytycyzmu, poprzez zwątpienie w sens takiej ekologii, odkrycie pobliskiego miasta, odrobinę wybicie się ze słonecznego rytmu wstawania i spania, do znalezienia jakiegoś wyśrodkowania; i praca, i wieś, i piwo, i abstynencja, i rano, i późno rano.
Ostatni dzień spędzony tam był piękny. Jazda na rowerze po okolicy, kąpiel w rzece, w morzu, podziwianie krajobrazów oliwkowych, picie çayu. A na horyzoncie greckie wyspy Lesbos.


Farma Dedetepe, Küçükkuyu, Turcja.


Wybrałam się raz na manifestację ekologiczną w małym mieście kolo Çanakkale. Sprawa dotyczyła wycinania sadów oliwnych i niszczenia środowiska podczas kopania w poszukiwaniu złota w tutejszych górach. Pojechaliśmy tak niespodziewanie, że nie zdążyłam się przebrać z moich roboczych ogrodowych obrań, wiec stało się tak, ze wylądowałam w szalwarze na tureckiej prowincji, trzymając transparent i dyskutując z zaaferowanymi rolnikami o ruchu Anadolu'yu Vermeyeceğiz (nie oddamy Anatolii). Ale nic mnie to nie dotyczy. Swoją drogą sceptycznie podchodzę do tego typu przedsięwzięć dopóki nie jestem pewna, że ratujący zagrożone drzewa ludzie, to rzeczywiście po prostu osoby wrażliwe na na zniszczenia, jakie niesie działalność gospodarcza i kierunek, jaki obrała nasza cywilizacja. Czy możne kryją się za tym i inne interesy?

Farma Dedetepe, Küçükkuyu, Turcja.


Moja farma jest w istocie miejscem kultywowania i umiarkowanego promowania ekologicznego życia. Eko budynki, nie traktowane chemią rośliny, energia z paneli słonecznych i wiatraka, oszczędność konsumpcji czegokolwiek, recycling, warsztaty ekologiczne. Natomiast farma nie jest nastawiona na produkcję jedzenia. Nie mówię tu o sprzedaży. Nie jest ona nawet samowystarczalna, co oznacza konieczność kupowania warzyw i innego jedzenia na bazarze. Jest tylko kilka małych ogrodów warzywnych, kilkanaście kur (tylko dla jaj, farma jest wege. Głównym ,,produktem'' farmy są oliwki i co za tym idzie oliwa z oliwek oraz mydło (na oliwie; nawiasem mówiąc nauczyłam się robić).
Z reguły mieszka tu kilkanaście osób w tym rodzina - właściciele ziemi oraz WWOOF-erzy, wolontariusze EVS oraz pracownicy i wolontariusze pozarządowej organizacji ekologicznej Buğday, która ma tu swoja pozastambułową siedzibę. Pracownicy mogą wykonywać swoja robotę dla ochrony środowiska siedząc w biurze - altanie w ogrodzie i podłączając laptopy i komórki do energii generowanej przez wiatrak. Ach, jak przyjemnie.

Gruzja

Nu pagadiii, Batumi, Gruzja.


Na granicy turecko-gruzińskiej rozstałam się z tymczasowymi towarzyszami podroży. Trochę samotności i większej samodzielności znowu. Mimo brzemienia bycia kobietą i blondynką zarazem, ruszyłam w drogę bez atrapy opiekuna obok. Bycie samą pozwala mi bardziej zbliżyć się do ludzi, poobserwować ich codzienność. W Tbilisi jednak poznałam nowego towarzysza drogi. Udało mi się wcześniej zjechać trochę kraju, odwiedzić kilka miast, góry.
Viva la khachapuri! Dużo sera i tanio!

W Gruzji co krok można się potknąć o pomnik komunizmu. To muzeum Stalina, to malowidła sierpy i młota na ścianach, to popiersie towarzysza S., czy wino nazwane jego imieniem. Ludzie mówiący po rosyjsku, szare identyczne blokowiska, monumentalne symboliczne rzeźby na szczytach wzgórz.


Akhaltsikhe, Gruzja.

Przygotowywanie haczapuri. Akhaltsikhe, Gruzja.
Efekt końcowy - haczapuri. Akhaltsikhe, Gruzja.
Piękne Tbilisi, stolica Gruzji.
Borjomi, Gruzja.
Tbilisi, Gruzja
Ja i Stalin. Gori (jego miasto rodzinne), Gruzja
Gori, Gruzja
Ciekawy minaret, Tbilisi, Gruzja
Reklamy papierosów dozwolone. Gruzja.
Batumi, Gruzja

Gruzińskie góry

Piękne góry. Trzeba mi wrócić kiedyś do Gruzji zobaczyć ich więcej. Przykładowy cud - Beshumi w autonomicznym regionie Ajara. Miejsce magiczne. Na wpół opuszczone wioski (ludzie mieszkają tam tylko latem, przyjeżdżają na zielone pastwiska ze swoimi krowami i zamieszkują ponownie w drewnianych domach o ciekawej architekturze). W maju rozpoczął się termin powrotów i busy, ciężarówki, pick-upy załadowane zwierzętami i innym dobytkiem jeździły wolno, wolno w wyższe partie gór soczyście zielonych już od gęstej, młodej trawy, a jeszcze białych, białych, pokrytych warstwą kwietniowego śniegu.

Khulo,  region Ajara, Gruzja.

Beshumi, region Ajara, Gruzja.
Goderdzi, region Ajara, Gruzja.

W Tbilisi i w Batumi (może gdzieś jeszcze) jest ulica imienia Marii i Lecha Kaczyńskich. Wiele osób kojarzy Polskę przede wszystkim z nimi i darzy wielkim szacunkiem...


Jaskinie. Vardzia, Gruzja.

Gruzińska policja

Gruzińska policja. Często pijana, lecz jakże mila. Szczególnie dla obcokrajowców. Oferuje podwiezienie, częstuje jedzeniem i czaczą (70-proc. alkohol), pomaga znaleźć miejsce na nocleg. Raz byłam w domu rodzinnym jednego z policjantów na lunch przygotowany przez jego matkę. Sery, jogurt, chleb, jakieś mięso; wszystko domowej roboty.
Z moich obserwacji wynika tez, że społeczeństwo darzy policję zaufaniem. Jedną z przyczyn może być fakt, że policjanci nie zwracają uwagi na ukochane przez większość ,,małe'' przewinienia takie jak picie alkoholu i jazda samochodem oraz inne łamanie przepisów ruchu drogowego. Prowadzona jest tez kampania promująca przyjazny wizerunek policji. Spotkania z młodzieżą, billboardy z uśmiechniętymi policjantami i może coś jeszcze.
Czy rzeczywiście gruzińska policja jest instytucja godna zaufania? Tego nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, ze kilkukrotnie pomogła mi i innym jeżdżącym po tym kraju podróżnikom.

Rainbow Gathering

Rainbow Gathering, Peace in Middle East.
Ludzie tutaj zafascynowani Indiami. Om w kole. Energia początku świata. Pijemy masalę. Ryż z warzywami jako potrawa indyjska. Indie to wierzchołek świata (no tak). Tańczą do księżyca. Medytacja. Joga. Kamasutra. Namaste.

Poza. Fascynacja. Magia. Nie wiem, które z powyższych bardziej. Wszyscy tutaj szukamy harmonii i spokoju. Zgody z przyrodą, wszechświatem, naturą życia. Ale dlaczego szukać tak daleko?

W Gruzji deszcz pada często.

niedziela, 25 marca 2012

Szaro-kolorowa turecka codzienność

Napiszę dzisiaj kilka nudnych rzeczy.

Przybycie nowego Hacı

Matka naszej nauczycielki tureckiego wróciła niedawno z Mekki jako hacı. Od powrotu nosi na głowie chustę i przyjmuje codziennie gości, którzy przychodzą jej pogratulować, najeść się, i tak dalej. I spróbować uzdrawiającej świętej wody z Mekki i suszonych daktyli. Miałam przyjemność być na jednym wczesnopopołudniowym obiedzie, na który przyszło jej około 10 koleżanek. Poza tym, że zatrzasnęłam się na pół godziny w toalecie i przegapiłam początek spotkania (10 trajkoczących Turczynek i stadko krzyczących dzieci zagłuszają wołanie o pomoc), było przyjemnie. Pikantna dolma z bakłażanów i papryki (to znaczy faszerowane) oraz wege zupa kurczakowa. Jedna z koleżanek uczyła naszą hacı technik wiązania chusty. Mi również została przymierzona. Muszę przyznać, że jak ktoś potrafi dobrze zawiązać, to wygląda to bardzo ładnie.

Mam już dosyć tego pustynnego wiatru i (przykładowo dzisiaj) 20-stopniowych dobowych amplitud powietrza. Po prostu nie da się w Gaziantep wyzdrowieć do końca.

Słoneczny stary bazar

Za dnia natomiast uwielbiam to miasto. Nadeszła wiosna, ludzie powychodzili z domów tłumnie na trawnikowe pikniki. Ogromne stare bazary w centrum miasta są coraz bardziej ożywione. Choćby i każdego dnia można rozkoszować się podziwianiem tam lokalnego rękodzieła (ręcznie robione srebrne i miedziane dzbany, garnki, dzwony, talerze, łyżki, fajki wodne itp., unikatowe Antepskie buty, dywany, jedwabne ubrania.) Poza tym na kolorowym targu jest całe mnóstwo słodyczy, suszonych owoców, orzechów, przypraw, herbat, biżuterii i innych drobiazgów. Jako że to miasto nie zna za bardzo zjawiska turystyki nie ma tutaj oszustów, naciągaczy i krzykliwych naganiaczy. Można znaleźć natomiast Irańską część bazaru (jeśli potrzebujesz pięknych ubrań albo chusty) albo część Syryjską (jeśli masz ochotę kupić coś tanio i nielegalnie, w szczególności herbatę i tytoń).
Spacerując od stoiska do stoiska oczywiście jesteś zaproszony przez sprzedawców na herbatę lub też inny zahter. Dobrze, że już jestem w stanie się z nimi porozumiewać, więc przy okazji można odbyć tu i tam ciekawą rozmowę (a nie tylko głupawo się uśmiechać).

Może zrobię jakieś zdjęcia. Na razie nie mam żadnych, bo nie mam odwagi wyciągnąć aparatu z plecaka, ani też ochoty na paradowanie z nim po mieście. Już i tak wystarczająco odmiennie i rzucająco w oczy się czuję.

Tahmis Kahvesi


W Antep polecam odwiedzić Tahmis Kahvesi - historyczną kawiarnię działającą od XVI wieku. Najlepsze nargile w mieście oraz przepyszna gęsta kawa z drobinkami pistacji i małymi orzeszków, których nie znam i nazwy nie pamiętam. Poza tym pracuje tu przemiły Afgańczyk o błyszczących oczach, który 4 i pół roku temu uciekł z rodziną z kraju i tak tuła się z nimi po różnych krajach. W tym tygodniu byłyśmy świadkami pięknej chwili - dostał telefon od bodajże unesco, że został im przydzielony kraj do stałego, legalnego pobytu. Więc Afgańczyka już nie poznacie, gdyż szczęśliwie będzie już w Kanadzie, ale kawiarnia i tak warta odwiedzenia.

Dobranoc. İyi geceler.

niedziela, 11 marca 2012

Okolice Kilis jako doskonałe miejsce do dnia bez skazy

Zdarzają się czasem dni idealne. Każde drobne wydarzenie jest magiczne, każda napotkana osoba przekazuje ci ciepło i uśmiech, każdy krajobraz zapiera dech w piersiach. Pozornie błahe wydarzenia skumulowane w 24 godzinach, po których na chwilę możesz czuć się szczęśliwym.

Słoneczny poranek bez budzika, nierozlane przy porannej kawie mleko, tramwajowa rozmowa, piknik między starymi drzewami oliwnymi, każdy pierwszy łapany na stopa samochód zatrzymujący się dla nas (i inne pojazdy również), przejażdżka na motorze po wzgórzach na pograniczu Syrii i Turcji, autostop na rowerze, podarowana czekolada, długi spacer w słońcu z dala od miasta, woda z górskiego strumienia, śpiewanie z echem podziemnej komnaty średniowiecznego zamku, osły, kucyki, wiejska sielanka, wygrana partia tavli w ulubionej kawiarni.

Załączam pocztówki:

Okolice Kilis, granica turecko-syryjska, widok na zamek


Okolice Kilis, granica turecko-syryjska, widok z zamku


Okolice Kilis, granica turecko-syryjska i oliwki


Okolice Kilis, granica turecko-syryjska i płonące oliwki

czwartek, 23 lutego 2012

Anegdoty tureckie, kino gejowskie i prowincja Hatay

Dzisiejszy wpis nawet bardziej chaotyczny od poprzednich i jest to odzwierciedleniem chaosu moich myśli.

Z cyklu Urzekła mnie twoja historia:


Dwie rosyjskie wolontariuszki, blondynki (ważna informacja) po zakupach w supermarkecie w Gaziantep czekają przed nim na dolmuş (bus). Ktoś zawiadamia policję, że przed sklepem, na ulicy, w biały dzień stoją bezwstydnie dwie prostytutki. Jedna z nich pechowo nie ma przy sobie dokumentów, więc dużo czasu zajmują wyjaśnienia, ale w końcu znajomy przywozi z mieszkania paszport i zezwolenie mieszkania w Turcji i wszystko kończy się dobrze.

Kino

Nie wiem, czy we wszystkich kinach tak jest, ale w Gaziantepskich kinach w połowie każdego filmu zawsze jest 10-15 minutowa przerwa na wysikanie się, zakupienie nowego popkornu i wybicie się z magicznego transu filmowego seansu. Kiedy przerwa się kończy, ogłaszane jest to przez głośniki. Przerwy we wszystkich salach nie odbywają się oczywiście równocześnie, więc w trakcie oglądania filmu słyszysz głośnikowe ogłoszenia co jakich czas. Allah, Allah!

W tym miesiącu w dwóch tutejszych kinach można obejrzeć kontrowersyjne Zenne Dancer, które zdobyło na ostatnim festiwalu w Antalii (Antalya Altın Portakal Film Festivali) nagrodę za najlepszy film i nagrodę dziennikarzy. Film narobił też nieco medialnego szumu, ale tylko umiarkowanie, gdyż opowiada o gejowskich związkach, miłościach i tańcach. Filmowi w Antepskim multipleksie została przydzielona mała salka i prawie nikt nie chodzi go oglądać, ale ale to i tak bardzo wiele.

Nawiasem mówiąc od 2006 roku w Ankarze zainicjowany został pierwszy w kraju festiwal filmowy o tematyce LGBT. Oto link: http://festival.pembehayat.org/en/

Uważaj na sąsiada

Będąc kobietą w Antep nie należy obawiać się zaczepek ze strony mężczyzn. Natomiast trzeba zachować szczególną ostrożność wobec ich matek. Najlepiej unikać wszelakiego kontaktu z matkami kawalerów. Za niewinnym wyglądem i przemiłym uśmiechem kryją się bestie:) Pewnego pięknego słonecznego lutowego dnia, w okolicy pory obiadowej, nierozważnie wpuściłam do mieszkania staruszkę. Myślałam, że chce się tylko rozejrzeć, zapoznać i zebrać plotkarski materiał na następne dni. Myliłam się. Przyszła zaoferować swojego syna. Przez pół godziny nalegała na ślub i nie chciała wyjść z naszego domu.

Sąsiadka z dołu też na nas poluje.

Gdzie jest granica prywatności i anonimowości? Każdy sekundę po zapoznaniu się z tobą jest już przyjacielem i ma prawo ingerować w twoją prywatność. Czasami tęsknię do obojętności i wielkomiejskiej przezroczystości ludzi.
Kulturowa właściwość zażyłości ze wszystkimi (i nie tylko tego, również szacunku dla starszych od ciebie osób) zawarta jest już w samym języku. Do nieco starszej od ciebie dziewczyny/kobiety mówi się "starsza siostro" (abla), o wiele starszej "ciociu" (teyze), mężczyzny/chłopaka w twoim wieku "bracie" (kardeş), starszego mężczyzny "wujku" (amca), grupy nieznajomych osób "przyjaciele" (arkadaşlar).

Hatay


Wyświetl większą mapę

Prowincja Hatay to mały cypel wciśnięty między Morze Śródziemne, Turcję i Syrię, zamieszkały przez przedstawicieli różnych narodowości i grup etnicznych, w większości Arabów i Turków. Obecnie mieszka tam wielu i coraz więcej uchodźców z Syrii. Główne miasto prowincji to Antakya/Hatay. Znajduje się tam między innymi tak zwany pierwszy kościół (jaskinia z kamiennym ołtarzem). Miasto jest niesamowicie pięknie położone wśród gór i nawet zimą wita zaziębionego turystę słońcem i kilkunastostopniową temperaturą. Zostaliśmy poczęstowani pysznym tandır ekmeği (płaskim, okrągłym chlebem) prosto z pieca. W jednej z dzielnic co krok na ulicy znajdują się kamienne piece, z których wiele kobiet codziennie korzysta.


Iskenderun, prowincja Hatay, Turcja - jak szczęśliwy jest ten, kto może nazwać się Turkiem.


Antakya, prowincja Hatay, Turcja - kamienny piec i kobiety wyrabiające chleb.


Antakya, prowincja Hatay, Turcja - w gąszczu wąskich uliczek i starych zabudowań mieszkalnych.


Ten pan (na serio, nie żartując) dał nam znać, że nie może nas zabrać na stopa, bo skręca.


Iskenderun, prowincja Hatay, Turcja


Antakya, Turcja - wyrób sera do künefe.


Antakya, prowincja Hatay, Turcja - jedna z jaskiń góry w tle jest tak zwanym najstarszym kościołem na świecie.


Bonus - nagranie ze szkolnego apelu


wtorek, 7 lutego 2012

Turcja, odc. 4., czyli kobiecy autostop, przykazania boże i ośnieżone palmy

Nie kradnij

Na targach sprzedawcy często zostawiają pełne produktów stragany na noc, zapewne aby oszczędzić sobie pracy przy zapełnianiu i opróżnianiu ich każdego dnia. Czasem przyjeżdżają też wieczorem w przeddzień targu i rozkładają stragan, i potem idą spać do domu, tak aby wczesnym rankiem już się nie kłopotać z rozkładaniem. I nikt tych rzeczy nie kradnie.

Szczęściarze mieszkający nad sklepami mogą robić zakupy w nietypowy sposób: spuszczają z okna na ulicę koszyk z listą potrzebnych produktów i pieniędzmi w środku, i czekają aż sprzedawca w wolnej chwili wyjdzie przed sklep sprawdzić, czy nie ma koszyków i zrealizować zamówienia. Nasz znajomy, który robi tak zakupy mówi, że w jego sklepie sprawdzają uliczne koszyki co około 20 minut. Więc pieniądze leżą tak na ulicy przez 20 minut.


Olympos


Wyświetl większą mapę

Antyczne miasto, całkiem dobrze zachowane, leżące nad morzem, przedzielone na pół rzeką (teraz jednak wyschniętą). Piękne miejsce, zupełnie inne od typowych starożytno-ruinowych atrakcji. Brak tu wydeptanych ścieżek i przewodników. Co prawda gdzieniegdzie porozstawiane są drogowskazy i tablice informacyjne, ale chodząc po mieście można poczuć się jak pierwsza osoba, która odkrywa to niesamowite miejsce po setkach lat zapomnienia. Po zwiedzeniu kilku ocalałych domów, grobowców i innych ulic przebiegasz przez wyschnięte koryto rzeki, spacerujesz po lesie, a tu nagle przed tobą ukazuje się antyczny teatr tudzież ogromny hamam, czy też inne grobowce wyżłobione w skałach.

Dodatkowym plusem jest to, że od strony morza można wkraść się ta teren za darmo, po przeskoczeniu po kilku śliskich kamieniach i przebrnięciu przez płytką wodę;)

(Z pewnością w sezonie letnim jest bardziej tłoczno i mniej ekscytująco.)


Płonąca góra Chimera

Niedaleko Olympos wieczorem koniecznie warto wdrapać się na górę Chimera (Yanar taş). Naturalnie wydobywający się z zakamarków skał ogień powoduje niesamowite zjawisko - góra płonie. Warto zaprzyjaźnić się z dwoma wartownikami/bileterami pracujących u jej podnóży - w przyjaźń wliczone pozwolenie na nocleg między płomieniami, pozwolenie na biwakowanie, pies obronny, niekończący się çay, śniadania, ogniska oraz propozycja pracy (i jeszcze w dodatku toaleta na siedząco).

(Olympos i Chimera odwiedzone w grudniu 2011, przy okazji przymusowego pobytu w paskudnej Antalii.)



Nurtujące kulinarne zagwostki (wraz z odpowiedziami)

- Jeśli obok mięsa położysz na talerzu sałatę, to jest to danie wegetariańskie? - Tak, bo sałata jest wegetariańska.
- Czy mięso z kurczaka to mięso? - Nie, mięso z kurczaka to nie mięso.
- Czy zupa z królika jest wegetariańska? - Tak.




W zeszłym tygodniu miałyśmy przyjemność zaznać 6-dniowego urlopu i wyrwać się z mroźnego Antep. Poniżej małe zestawienie pogodowe.

Zima w Antep zaskoczyła w tym roku drogowców i nie tylko. 



300 km na zachód od zaśnieżonej palmy - typowe śniadanie typowych autostopowiczów.

Plaża w okolicy Mersin i lutowe słońce.


Ważniejsze osiągnięcia autostopowe zeszłego tygodnia:

- Wieczorna przejażdżka busem pełnym weselników, grajków, bębnów, piszczałek, tańców i śpiewów.
- Policjanci próbujący zatrzymać dla nas autobus (nikt ich o to nie prosił), stwierdzają jednak, że sami nas podwiozą (godzina jazdy w jedną stronę).


Przy okazji okazało się, że da się podróżować na stopa po Turcji bez męskiej obstawy (w tym miejscu serdecznie pozdrawiam rodziców:P). O ile wyraźnie będzie widać, że nie jesteś prostytutką (jak największy plecak, niemachanie ręką, wszystko pozakrywane, włącznie z uszami i opuszkami palców obu rąk), to dobrzy ludzie pomogą, podwiozą, porozmawiają, pozapraszają w ciekawe miejsca.

sobota, 21 stycznia 2012

Antep, Maraş, szkoła i nasz przyjaciel dozorca

Na porządne pisanie już się nie zbiorę. Nie mam czasu. Praca, podróże, goście, nauka, spanie pochłaniają dokładnie 24 godziny każdej doby.

Kahramanmaraş

Kahramanmaraş, dawniej Maraş, jak nasze (Gazi)antep po tzw. wojnie niepodległościowej (po I wojnie światowej) otrzymało w swej nazwie przyrostek. Kahraman znaczy bohater - oni również skutecznie wyrzucili ze swych terenów Francuzów.
Miasto słynie z "najlepszych lodów w Turcji", jeśli nie na świecie. Smakują jak sahlep, bardzo, bardzo słodkie, rzeczywiście dobre. Niektórzy zwą to miasto najbardziej konserwatywnym w Turcji. Jest otoczone niesamowitymi górami.

Kahramanmaraş

Kahramanmaraş

W mieście znajduje się bulwar imienia obecnego (sic!) premiera Turcji Recep Tayyip Erdoğan'a. A w Antep mamy tylko park ochrzczony jego nazwiskiem...


Kahramanmaraş - świecący nocami nad miastem z zamkowego wzgórza Atatürk


Kapıcı

Kapıcı ("drzwiowy") to popularny tu zawód: taki stróż, cieć, portier w blokach i kamienicach. Mieszka na parterze lub hmm w piwnicy. Jest pierwszym plotkarzem w budynku, zbiera sprzed drzwi mieszkań zostawione tam przez lokatorów worki ze śmieciami, robi zakupy, jeśli go poprosisz, interweniuje w razie awarii, problemów, sprząta klatkę schodową etc.

Nasz kapıcı jest jednak nadgorliwy, szczególnie ostatnie dni, nad wyraz aktywny i wścibski. Wczoraj po południu przyszedł pod pretekstem sprawdzenia jakiejś rury w łazience. Wpakował nam się do kuchni i dziesięciokrotnie wezwał Allaha zobaczywszy panujący tam nieład. Czym prędzej zabrał się za zmywanie naczyń, jednocześnie wyjaśniając nam, jak należy to robić (najwyraźniej nie wiemy). Na początku nic nie robił sobie z moich próśb przerwania sprzątania. W końcu dał się przekonać argumentem, że nie mam teraz czasu na porządki, bo mam tylko krótką przerwę na szybki obiad i muszę szybko wracać do pracy. Jeszcze tylko zebrał śmieci, poprzestawiał kilka rzeczy na półkach i wyszedł, w progu pytając, o której godzinie wieczorem wrócimy, ponieważ on wróci i sprawdzi, czy zabieramy się za prace porządkowe. 5 minut później jednakowoż wrócił... z miotłą! Zaczął zamiatać korytarz i układać buty w rzędach.

Niektórzy ludzie tutaj mają zupełnie inne pojęcie prywatności. Nierzadko potrzeba dziesięciu bardzo głębokich wdechów i wielu starań na wyjaśnianie, że szaf, szafek, lodówek i ogólnie mieszkań my nie traktujemy jako miejsc publicznie dostępnych dla zwiedzających.

Szkoła podstawowa


Nasza szkoła znajduje się w jednej z tych mniej zamożnych dzielnic. Jest przeludniona, w niektórych klasach jest i ponad 70 dzieci (w rodzinach nierzadko jest po 8 dzieciaków). Dostaliśmy jedną klasę, z którą prowadzimy zajęcia plastyczne. Obecnie realizujemy recyclingowy projekt (oj jest tam co recycligować). Uczniowie są przemili i bardzo kreatywni.


Gaziantep, ja jako poważny nauczyciel


Gaziantep, nasza klasa


Motywacja z głośników


Dyscyplina oraz trochę i jeszcze więcej propagandy.

W przerwach między lekcjami z głośników na korytarzach spokojny męski głos powtarza dzień w dzień instrukcje typu: Będziesz dobrym uczniem, będziesz ciężko pracował, aby budować lepszą ojczyznę, będziesz sumiennie realizował zlecone ci zadania i twym działaniom zawsze przyświecać będą myśli i zasady Atatürka. Następnie piskliwe dziecięce głosiki powtarzają te same słowa, tym razem w pierwszej osobie.
Przed lekcjami dzieci zbierają się na boisku na apel. I również recytują złote maksymy w obliczu popiersia ojca wszystkich Turków (pisałam o tym co nieco wcześniej).

Na przywitanie nauczyciela w klasie też muszą wykrzyczeć jakieś hasło. Wygląda to jak mini-wojsko. Ordnung musi być.

Gaziantep, codzienny apel przed lekcjami w szkole

Na koniec kilka zdjęć z Antep:

Gaziantep


Gaziantep - pierwotnie kościół, budynek ma za sobą burzliwą historię, teraz jest czynnym meczetem.

Gaziantep, nieostrożna psina

Gaziantep, okolice naszej szkoły

Gaziantep, okolice naszej szkoły, po prawej materiały do lekcji plastyki :)

Gaziantep, okolice dworca autobusowego


PS. Spadł dziś śnieg :)

Kambodży część druga