wtorek, 14 stycznia 2014

O Krysznie i wężach z Kerali

Od kilku dni jestem w kolejnym stanie - Kerali.


View Larger Map

W miejscowosci Konnur, w trakcie wstepnego spaceru wokol centum miasta spokalam czlonkow towarzystwa Kryszny. Dolaczylam do ich kilkugodzinnego pochodu wokol miasta, ktory zaczynal sie tak:


Korowod Hare Kryszna. Konnur, Kerala, Indie.

Zaopiekowali sie mna. Moj plecak jechal sobie autobusem az do koncowej stacji procesji. Noc spedzilam w domu jednej z rodzin. Na sniadanie byl ryz w proszku gotowany na parze w polowce kokosa jedzony z rozgniecionymi bananami. W ogrodzie maja bananowce, papaje, palme kokosowa i inne drzewa, ktorych owocow nie znam. Jak wszystkie kokosy dojrzeja, to przychodzi do nich pan, ktorego profesja jest wspinanie sie na palmy i sciaganie kokosow (wspina sie po bambusowej drabinie). Po sniadaniu pojechalismy do siedziby Krysznowcow, aby reszta cos zjadla - jedzenie ofiarowane wczesniej bogu, czyli prasadam.

 Potem pojechalismy do wielkiej willi przy plazy, w ktorej zatrzymal sie ich guru - sparalizowany otyly Amerykanin. Wokol niego krecilo sie duzo "poddanych", padali na kolana, calowali jego stopy, z nabozenstwem jedli resztki jego jedzenia. Chcieli nas sobie nawzajem przedstawic i wtedy sie zmylam. Jak mialabym sie zachowac? Plackiem na ziemie bym przed nim nie padla, a jakbym go nie potraktowala jak swietego, to by mnie tam zlinczowali. Niektorzy mieli obled w oczach. O ile fajnie jest z nimi potanczyc i pospiewac, to w trakcie rozmowy ogarnia mnie przerazenie. Kilkukrotnie na prozaiczne pytania typu "a o ktorej sie zacznie?" dostalam odpowiedz " Hare Kryszna Hare Kyszna Kryszna Kryszna Hare Hare Hare Rama Hare Rama Rama Rama Hare Hare", ktorej to odpowiedzi slusznosc rozmowca podkreslal kiwaniem glowa i przekreslal nieobecnym wzrokiem. Ja wiem, ze bog jest odpowiedzia na wszystkie pytania. Jednoczesnie jednak jako wiezien mego ciala i tego swiata poczuwam sie do obowiazku zycia rowniez w swiecie materialnym i interakcji z innymi istotami na tej planecie. Tak czy inaczej, wiekszosc zgromadzonych tam osob byla obecna rowniez cialem i umyslem oraz bardzo serdeczna i spokojna.

Drugiego dnia w Konnur bylam w malym zoo, w ktorym zyje duzo krokodyli na bardzo malej powierzchni i dzikie koty w klatkach. Sa tez dwie kobry krolewskie. One jednak miaszkaja w ogromnym terrarium; takim z drzewami i stawem w srodku.
Ogladalam karmienie dwoch kobr (mniejszych, nie krolewskich). Do ich terrarium wpuszczono klkanascie kurczaczkow. Kazdy z wezy zjadl po jednym. Atak odbyl sie bardzo szybko i iscie profesjonalnie. Nie zjedzone kurczaczki nie zdazyly zaobserwowac zagrozenia i pobrac lekcji zycia. W poblizu nie bylo tez zadnej doroslej kury, ktora by przekazala im nauki zbawiennego strachu. Weze powli przelykaly jedzenie i nie byly w ogole zainteresowane dokladka. Wtem jeden z kurczaczkow przeskoczyl przez weza z jednej strony na duga. Doczlapal do jego glowy i zaczal ja dziobac, i skakac na weza i z niego, inicjujac zabawe. Reszta ptakow zbiegla sie tez zaraz w to miejsce, wszystkie podskakujac wesolo wokol kobry, ktorej cala energia zyciowa skupiona byla na przepychaniu jedzenia w dol ukladu pokarmowego. Kurczaczki dziobaly kobre i siebie nawzajem, i slodko cwierkaly. Po kilku minutach, gdy pierwsze danie bylo juz w polowie weza, podniosl on nagle przednia czesc ciala i ukasil kolejna ofiare. I teraz kurczaczki nie poczuly grozy lancucha pokarmowego ani ich miejsca w tejze hierarchii. Przestaly tylko skakac po wezu i w podskokach gromadnie nieznacznie sie oddalily. Jeden ptak jednak zdaje sie pojal sens swojej obecnosci w terrarium. Jako ze drogi ucieczki od przeznacznia nie bylo, stanal posrodku i zaczal cwierkac co mu lezy na sercu. Cwiekal bez ustanku, az nie kto inny jak on wlasnie stal sie dokladka drugiego weza.

Kilka widel na koniec dzis.

Widok z trzesacego sie autobusu:


Gokarna i jej zagrozenie krokodylami:


Nietypowa kafejka internetowa:


Piekne kudlate robaczki:


Program katolicki w tiwi:



Miedzy 10 rano a 4 po poludniu jest za goraco na przebywanie na zewnatrz, wiec glownie czytam i pije wode przez caly dzien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kambodży część druga