poniedziałek, 13 października 2014

Tajska szkoła moja droga

Dzwoni dzwonek. Z biurka zgarniam wiec zrobiony przeze mnie dziennik i stos zadan ocenionych wszystkich rowno na gladkie zero, i udaje sie do klasy. Tam pusto. Deszcz za oknami (otwartymi na osciez; brak szyb) pada tak glosno, ze ledwo slysze wypowiedziane przeze mnie do samej siebie jakies slowa zniecierpliwienia. Po kilkunastu minutach zjawia sie pierwsza grupa dziesieciu uczennic. Dysponujac calym repertuarem okolo dziesieciu angielskich slow (poczatek roku szkolnego:)) tlumacza mi powod spoznienia: deszcz i koniecznosc zjedzenia sniadania. No dobrze. Pytam rozchichotane dziewczeta, gdzie tez podziewa sie pozostale trzydziesci uczniow. W wymyslnej pantomimie pokazuja mi bolesne uderzenia kijem w dlonie. Ach, wiec chlopcy cos przeskrobali i wlasnie otrzymuja kare cielesna za zachowanie. Wdech, wydech. Poranku w tajskim liceum, dzien dobry!

I co ja robie tu
No to od poczatku, co ja tu robie. Zatrudniona jestem na rocznym kontrakcie w publicznym liceum w malej miejscowosci na poludniu Tajlandii. Mam swoje biurko, klase, uczniow, plan lekcji, liste obowiazkow, ale wszelkie plany, wytyczne i ramy czasowe malo maja wspolnego z rzeczywistoscia.

Musimy byc zawsze gotowi na kazdy mozliwy scenariusz: lekcja na 10 osob, a moze lekcja na 50 osob, moze 20-minutowa, moze 30-minutowa, moze 50-minutowa, moze deszcz bedzie padal tak glosno, ze mozliwe beda tylko zadania pisemne, moze bedzie tak goraco, ze uczniowie beda mdleli, a moze bedzie wszystko w porzadku i wszyscy beda mieli sile i checi na nauke, moze ksero bedzie dzialac, a moze nie, moze szkola bedzie otwarta, a moze zamknieta.

Jak zostac nauczycielem w Tajlandii
Zostac nauczycielem w publicznej szkole w Tajlandii jest bardzo latwo, szczegolnie jesli nie masz bardzo ciemnej skory i jestes plci zenskiej. Internet zawsze pelen jest ogloszen o prace, w szczegolnosci przed rozpoczeciem roku szkolnego, czyli na przelomie kwietnia i maja.

Jak nadal byc nauczycielem w Tajlandii
Troszke trudniejsze jest nie zakonczyc kariery po miesiacu. Z dwoch powodow: 1. trudnosci biurokratycznych 2. wlasnych slabosci i oczekiwan.

No to numer jeden:
Aby pracowac legalnie trzeba wjechac do kraju na specjalnym typie wizy, w szkole i roznych biurach rzadowych uzyskac okolo 30 roznych dokumentow, zdac egzamin TOEIC (dla osob, ktorych pierwszym jezykiem nie jest angielski). Caly proces jest czysto formalny i jest czescia samo napedzajacej sie machiny biurokratycznej, typu: jesli masz papier A, to mozesz dostac papier B. Jesli masz papier B, to mozesz dostac papier C i tak dalej. Dla mnie oznaczalo to podroz do Malezji, pozdroz do Bangkoku (1000 km), trzykrotna podroz do Trang (kilka godzin) i wiele, wiele razy do pobliskich miast.

Przyznaje, ze wymagany zbior dokumentow to calkiem pokazny stos makulatury, ale tez normalnie zdobycie go nie wymaga wiele wysilku. Caly problem polega na tym, ze dokumenty, polecenia i listy dalszych wymaganych papierow sa po tajsku, wydawane przez tajsko-mowiace biura, mieszczace sie pod tajskimi adresami i obowiazek ich skompletowania spoczywa na szkole. A w szkole z kolei nikt nie poczuwa sie do obowiazku, wiec droga ku pozwoleniu o prace i odpowiedniej wizie wymaga zmagania sie z kulturowymi roznicami i jezykowymi trudnosciami. Tajowie ogolnie rzecz biorac lekko i z humorem podchodza do wielu "powaznych" spraw (to znaczy tak to okazuja). Kazdy sluzy niezmiennie brzmiaca rada "nie martw sie". Z trudnosci lubia sie smiac. Ich rozluznione podejscie nijak ma sie do restrykcyjnej biurokracji. Ha ha ha, a kare za brak papierka place ja.

Poranny apel
Dzien w szkole zaczyna sie od apelu o 8 rano na boisku, czy to slonce czy to deszcz. Na poczatek krotka musztra. Potem hymn i wciagniecie flagi na maszt. Potem buddyjska modlitwa. Potem kilka minut tak zwanej medytacji. Nastepnie ogloszenia wydarzen specjalnych na terenie szkoly, zmian planow, przesuniec czasowych, rozdawanie roznych nagrod, czasem jakas loteria, czasem ktos cos zaspiewa, opowie jakas historyjke z moralem czy kilka zartow. Ogolnie apel powinien sie konczyc przed 8.30, a o 8.30 powinny zaczac sie lekcje, ale przez ostatnie pol roku mialo to miejsce moze z trzy razy. Zazwyczaj przeciaga sie to w nieskonczonosc, bo nieskonczenie wiele jest tych ogloszen, ktorych prawie nikt nie slucha.

Lekcje
Lekcje albo sa, albo ich nie ma. W ostatnim semestrze odwolanych bylo okolo 40-50 procent. A te ktore sie odbyly, w wiekszosci byly skrocone. Odwolywane sa z roznych powodow. Oto te, ktore pamietam: przybycie mnichow do szkoly i ofiarowywanie im pieniedzy, przygotowania do dnia sportu (wiele razy), dzien sportu, dzien matki, dzien nauczyciela, mnisi w szkole - tym razem zlewanie dla nich wosku na gigantyczna swiece, poczatek stanu wojennego, specjalne buddyjskie dni w roznych fazach ksiezyca, marsz skautow, narodowe konkursy jezykowe, targi edukacyjne w miescie, konkurs uczniowskich zespolow muzycznych, przyjazd grupy teatralnej, parada z okazji swieta naszej prowincji i nastepujacy kolejny dzien sportu.
Rano do idac do pracy nigdy nie wiem, czy tego dnia bede uczyc, tanczyc, przebierac sie za tajke i dolaczac do parady, ogladac przedstawienie teatralne, czy moze po prostu zawracac do domu.

Szkolne ciekawostki
Poszczegolne dni tygodnia odpowiadaja poszczegolnym zaleceniom co do ubioru nauczycieli: mundur, na zielono, na rozowo, na sportowo i jeden dzien bez zalecen.

Kazdy nauczyciel (za wyjatkiem tych, ktorzy maja dodatkowe obowiazki administracyjne) jeden dzien w tygodniu miedzy 7 a 8 rano stoi przy jednej z glownych bram i wita przychodzacych do szkoly uczniow, mowiac tajskie dzien dobry i skladajac rece jak do modlitwy (tajskie powitanie).

Relacje na linii uczen-nauczyciel sa zaskakujace. Z jednej strony (choc to od kilku lat nielegalne) na porzadku dziennym sa kary cielesne. Czy to porzadniejsze lanie z zalecenia "biura do spraw dyscypliny", czy mniejsze lanie w trakcie lekcji, pach kijem po rekach (99 procent tajskich nauczycieli zabiera do klasy kij za kazdym razem, tak jak zabiera dziennik, dlugopis i markery). Z drugiej strony ich relacje sa bardzo bliskie. W pokoju nauczycielskim zawsze sa jakies uczennice robiace nauczycielkom masaz glowy, ramion i rak, czeszace im wlosy i wyrywajace pinceta siwe (ech, typowe w Tajlandii, w miejscach publicznych). Przytulanie i rozmawianie o rodzinnych i innych prywatnych sprawach jest normalne.

Innym razem pochwale sie jakimis zdjeciami.
Pozdrawiam teraz z miesiecznej przerwy miedzysemestralnej.
PS. Okolo miesiecznej. Nikt nie byl na razie w stanie odpowiedziec mi na pytanie, kiedy dokladnie zaczynamy drugi semestr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kambodży część druga